„Bezzegarkowe” społeczeństwo

tumblr_n6rz3iGDUA1st5lhmo1_1280Może nie każdy jest co niedzielę w Kościele, lecz chyba większość była u Komunii i zegarek dostała. A nawet jeśli po latach uległ on całkowitej dewastacji, zawsze z pomocą przyjdzie telefon komórkowy, tablet, katedralna wieża z ogromnym zegarem lub pokolenie 50+, które zegarki nosi jednak trochę częściej. Mimo pięknych kształtów, kolorów jak z warszawskiej tęczy, krojów, marek i ceny – po ulicach panoszy się „bezzegarkowe” społeczeństwo, które może by mi nawet nie przeszkadzało, gdyby nie to, że spóźnianie jest ich stylem życia.

Od dziecka nienawidziłam się spóźniać. W trakcie tych osiemnastu wiosen może i parę razy mi się to zdarzyło (w tym pamiętny raz w Dublinie, kiedy na pierwszy dzień szkoły spóźniłam się o dwie godziny), ale jestem wtedy na siebie niesamowicie wściekła. To nie tak, że spóźniania całkowicie nie toleruję – wiadomo, każdy z nas jest człowiekiem – lecz jeśli ktoś nagminnie przychodzi dwadzieścia minut po wyznaczonym czasie, to coś tu nie gra.

Dlaczego się spóźniamy?
Nie, na pewno nie dlatego, że każda „elyta i arystokracyja” powinna przyjść parę minut po czasie, żeby podkreślić swoją wyższość. Ten argument może działał czterysta lat temu, kiedy rozmiar XXL oznaczał zamożność. Wiecie, ja uważam, że 99% spóźnień wynika z naszej winy, braku motywacji do szybkiego ogarnięcia się i trochę pójścia na łatwiznę. Oczywiście, przecież świat się nie zawali, jeśli spóźnisz się na zajęcia dwadzieścia minut. Ale jest też druga strona medalu – świat nie zawali się, jeśli zrezygnujesz z robienia makijażu, porannego rytuału picia herbaty. Zawsze też możesz pobiec na przystanek autobusowy zamiast paradować po osiedlowym chodniku jak – światowej klasy – modelka na wybiegu. Polecam, działa.

Nie stresuj się.
Tak jak wspominałam, kwestia spóźniania się leży też trochę w psychice. I podobnie jak w 99% innych życiowych przypadkach, stres nic nie pomaga. Nie chcę nawet wspominać, ile wypadków spowodowali śpieszący się kierowcy, w ilu domach żelazko zostało podłączone do kontaktu, ile kotów zamkniętych w szafie, do której wkradły się niepostrzeżenie podczas porannej zawieruchy. Nie stresuj się i uwierz, że dasz radę i się wyrobisz.
clock
Cuda się zdarzają.
Naprawdę. Świat jest pełen cudów, tych dotyczących (nie)spóźniania się też. Opowiem Wam pewną historię. Koniec podstawówki, początek gimnazjum. To naprawdę nieważne. Przeglądam internety, jest 15:12 (tak, pamiętam to dokładnie), planuję wyjść o 15:30 na autobus i pojechać na angielski. Nagle przypomniałam sobie, że o 15:30 to ja przecież ten angielski zaczynam. Jak stałam, tak ubrałam buty, wzięłam torbę, w której nie było portfela, telefonu, oprócz podręczników – niczego – i pobiegłam na przystanek. Były godziny szczytu, jakimś cudem trafiłam natychmiast na autobus, korków też, o dziwo, nie było. Z drugiego końca miasta w 15 minut dojechałam do centru, później sprintem, którego nie powstydziłby się Usain Bolt, pognałam do szkoły językowej i o 15: 28 przekroczyłam próg sali. Da się? Da.

Można żyć powoli, spóźnić się pół godziny i udawać, że nic się nie stało. Można założyć na rękę zegarek, z szacunku do drugiego człowieka kontrolować, ile czasu nam zostało do spotkania. Jednakże – według mnie – zawsze, ale to zawsze powinniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby pojawić się na czas. Kosztem krzywego makijażu, dwóch różnych skarpetek – zawsze warto.

Do napisania wkrótce,
Przepełniona niemieckim ordungiem i wstrętem do spóźniania – Lejdi Gagat 🙂

5 myśli w temacie “„Bezzegarkowe” społeczeństwo

  1. Basia Łęcka 17 lutego 2015 / 21:38

    Ajjj post porusza tak bardzo dotyczący mnie (niestety) problem…
    Potwierdzam jednak, że da się zebrać swoje cztery litery i pojawić się na czas, bądź nawet i przed czasem 🙂
    Szczerze mówiąc, wszytko zależy od motywacji, i gdybyśmy byli w stanie wykrzesać z siebie „kilka iskierek” entuzjazmu, było by nam zdecydowanie łatwiej pojawiać się umówionych miejscach o określonych godzinach…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Michał Małysa 17 lutego 2015 / 22:34

    Po kilku miesiącach spędzonych we Włoszech całkowicie zmienia się recepcja słowa „spóźnienie”. Wydarzenie niepoprzedzone piętnastominutową obsuwą nie jest wydarzeniem.

    Polubienie

    • monikagagat 18 lutego 2015 / 20:53

      Kolejny dowód na to, że jestem człowiekiem pełnym sprzeczności: właśnie dlatego nienawidzę południowych nacji. Chociaż bardzo chciałabym mieszkać w Hiszpanii i chcę studiować coś związanego z hiszpańskim. #fucklogic

      Polubienie

  3. Frank 18 lutego 2015 / 22:37

    Ja osobiście uwielbiam zegarki. Jest to świetne uzupełnienie wyglądu. Poza tym, męczyłoby mnie ciągłe wyciąganie z kieszeni telefonu, żeby sprawdzać godzinę. A tak, wystarczy szybki ruch ręką i wszystko wiadomo. Do pokolenia 50+ nie należę. Przynajmniej nie fizycznie :p

    Polubienie

    • monikagagat 19 lutego 2015 / 16:18

      W takim razie piąteczka, bo ja też uwielbiam zegarki! Nie zawsze tak było, ale odkąd mam wymarzony model na który polowałam przez kilka lat, teraz nie wychodzę z domu bez zegarka! 🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz