Weekendowe poranki, których nie warto przesypiać

Tea7:30, sobota, mój budzik dzwoni. Jeśli w szkole mam kółko historyczne powoli piję kawę, jem śniadanie, naciągam na siebie przypadkowe ubrania i wychodzę. Jeśli los się do mnie uśmiecha i kółko jest odwołane to… też wstaję o 7:30.

Dlaczego? Bo nie lubię marnowania czasu. Weekend to tylko 48 godzin, a ja chcę je maksymalnie wykorzystać. Poza tym uwielbiam sobotnie lub niedzielne poranki – na ulicach pustki, nie jeżdżą auta, śmieciarki. Z okna dostrzegam jedynie kilku właścicieli psów ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi. Cisza i spokój, osiedle takie zaspane.  A ja mogę w spokoju wypić kawę, poleżeć, poczytać. Bez żadnych wyrzutów sumienia spędzam w łóżku – czytając i rozmyślając – dwie godziny, a gdy się zwlekę jest dopiero dziesiąta. Czyli jak na weekendowe standardy jeszcze bardzo wcześnie.

Dla kogoś, kto w weekendy sypia do południa, wstawanie o 7:30 może wydawać się abstrakcją, ale to naprawdę nic strasznego. Budzenie się ze świadomością, że czeka Cię błogi dzień lenistwa nie jest takie trudne. Co więcej – uwierzcie – długie spanie nie jest zdrowe. Wiadomo, jeśli kładziesz się spać o czwartej nad ranem nie ma opcji, żebyś wstał wypoczęty o siódmej. Natomiast jeśli – tak jak ja – zasypiasz przed północą, ten ośmiogodzinny sen jest idealny. Spanie dwanaście godzin nie kończy się byciem wypoczętym, prędzej grozi Ci ból głowy. Przesypiając pół weekendu nie zrelaksujecie się, a Wasze morale podupadną, bo gdzieś w głębi duszy będziecie mieli poczucie straconego czasu.

Co wy na to, żeby spróbować? Położyć się dzisiaj wcześniej i wcześnie rozpocząć kolejny dzień? Delektować się słońcem, kawą, herbatą, starannie przygotowanym śniadaniem? Nikt nie każe Wam wstawać  i odkurzać, pisać od samego rana tekstów argumentacyjnych. Chodzi tu tylko i wyłącznie o to, żeby rozpocząć dzień od pozytywnego aspektu. Dłuższy o kilka godzin, bardziej produktywny weekend, zawsze będzie lepszym weekendem.

Do napisania wkrótce,
Życząca Wam miłych, długich i spokojnych weekendowych poranków – Lejdi Gagat 🙂

15 myśli w temacie “Weekendowe poranki, których nie warto przesypiać

  1. Frank 20 lutego 2015 / 21:36

    Już parę razy próbowałem wstać wcześnie w weekend, ale zawsze wygrywała chęć odespania tygodnia. Jednak jutro znów spróbuję, po części dzięki twojemu wpisowi i po części z trochę innego powodu, o którym napiszę dziś u siebie. Tylko może nie tak radykalnie :p 7:30 to trochę za wcześnie.

    Polubienie

    • monikagagat 20 lutego 2015 / 21:46

      O, cieszę się, że mój wpis Cię zainspirował i -oczywiście – czekam na tekst u Ciebie 🙂 Spokojnie, zmiany najlepiej wprowadzać metodą małych kroczków 😀

      Polubienie

    • monikagagat 20 lutego 2015 / 21:43

      A to akurat prawda. Ale w moim przypadku lekcje od 7 do 15 wykluczają się z długim piątkowym wieczorem 😀

      Polubienie

  2. KarinaCzyta 20 lutego 2015 / 23:51

    Absolutnie się z Tobą zgadzam 🙂 Co prawda sama w sobotę o 8 jestem już w szkole na matematyce, ale gdy nie miałam kółek, lub gdy są odwołane, to jak najbardziej wstaje rano i nie marnuje czasu 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. podczytywka 21 lutego 2015 / 17:59

    Człowiek kończy liceum, idzie na studia albo do pracy i jakoś tak nagle szkoda weekendów. Od trzech lat rzadko kiedy w soboty śpię dłużej niż do 8-9. Chyba że akurat spotkał mnie studencki piątunio 😀

    Polubienie

  4. Misha 21 lutego 2015 / 18:15

    Jestem tego samego zdania, ale często było mi trudno zebrać się i wstać wcześnie, tym bardziej, że tylko co drugi weekend mam wolny. Nadaktywny pies rozwiązał ten problem. 😀 Nie ma opcji, żeby „przeleżeć” dzień i czuję się z tym dużo lepiej. 🙂

    Polubienie

    • monikagagat 21 lutego 2015 / 21:23

      O, mi też piesek czasami daje popalić. Na przykład dzisiaj obudził mnie o 6:30 rano – co z tego, że mój Tato już się ubierał, skoro on zażyczył sobie spaceru właśnie ze mną 😀

      Polubienie

  5. Weronika Z. 21 lutego 2015 / 21:50

    Bardzo fajny tekst.
    Przez sześć ostatnich lat w soboty miałam zajęcia od 9 do 15, więc nie było możliwości spania do nie wiadomo której godziny. Jednak od tego roku weekendy mam wolne, więc wykorzystuję je jak tylko mogę 🙂

    Polubienie

  6. Natalia 22 lutego 2015 / 00:14

    Przeczytałam Twój tekst w piątkowy wieczór i uznałam, że co mi szkodzi spróbować, najwyżej obudzę się okropnie niewyspana i Cię znienawidzę.:)
    Parę razy próbowałam wcześniej przestać marnować tyle cennych godzin, ale zawsze wyłączałam budzik i spałam do tej 10. A wczoraj, jakby zmotywowana, otworzyłam oczy o 7:56 (wg planu miałam wstać 4 minuty później), i do 10 zrobiłam super śniadanie, przeczytałam dwa rozdziały „Zbrodni i kary”, zrobiłam zadanie z matematyki i nauczyłam się enzymów.♥ Do powtórzenia jutro!
    Dzięki, Lejdi Gagat! 😀

    Polubienie

    • monikagagat 22 lutego 2015 / 09:58

      Twój komentarz to miód na moje, spragnione komplementów, serce! 😀 Tak bardzo się cieszę, że mój wpis pomógł Ci zmienić weekendowe poranki ❤
      Cała przyjemność po mojej stronie i miłego spotkania z Dostojewskim, bo widziałam na instagramie, że czytasz 🙂

      Polubienie

  7. Zuza Sobkowicz (Suza) 25 lutego 2015 / 22:05

    Hm… Warto byłoby spróbować, choć nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. Nie potrafię zwlec się rano z łóżka o ile nie mam dobrego powodu (lub nie dostanę pod nos śniadania, wtedy pasowałoby wstać za nim wystygnie). Jeśli wiem, że muszę iść do szkoły lub mam jakieś konkretne plany, wstaję bez większego problemu, choć nie bez przynajmniej odrobiny narzekania. W innym wypadku potrafię przewrócić się na drugi bok, by następnie przekonać się, że zaspałam na kolejne pół godziny. 😛
    Choć przyznam, że poranek z książką brzmi bardzo kusząco. 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz